sobota, 28 lutego 2009

Wilkanoc 7 w Galerii Manhattan




Mariusz Wilczyński - twórca animacji (m.in. oprawa plastyczna kanału TVP Kultura), malarz i performer, zaprezentował w łódzkiej galerii Manhattan pokaz autorskich filmów oraz rysowania na żywo. Dotychczas w jego preformance'ach (nazywanych: Wilkanoc) wystąpili Tomasz Stańko, Michał Urbaniak, Włodzimierz Kiniorski, Pink Freud oraz Fisz Emade. Tym razem do udziału w imprezie, odbywającej się pod hasłem Wilkanoc 7, zaprosił grupę małe instrumenty.

Pierwsza część performance'u obejmowała pokaz czterech filmów Wilczyńskiego: "From the green hill", "Niestety" (obydwa z muzyką Tomasza Stańko), "Śmierć na 5" (teledysk do piosenki Grzegorza Ciechowskiego) oraz "Kizi Mizi". W drugim punkcie programu, publiczność miała okazję uczestniczyć w częściowo improwizowanym pokazie rysunku i muzyki, tworzonych na żywo. Fragmenty rysowane przeplatały się z przygotowanymi wcześniej animacjami, a wszystkie te akcje artystyczne, zinterpretowane zostały muzycznie przez członków Małych Instrumentów.

Spotkanie z twórczością Mariusza Wilczyńskiego było udanym, kreatywnym przedsięwzięciem, i nawet drobne problemy techniczne nie zdołały popsuć przyjemnego nastroju panującej w Galerii Manhattan. Twórca animacji w bezpośredni sposób odnosił się do zebranych w kameralnej sali widzów, a ci reagowali z entuzjazmem - na spotkanie z rysownikiem przyszło również kilku dawnych znajomych Wilczynśkiego (w końcu studiował on niegdyś w Łodzi), dzięki czemu atmosfera tego wieczoru była jeszcze bardziej serdeczna.

Po pokazie filmów, nastąpił najciekawszy moment performance'u, czyli improwizacja muzyczna do rysunków i animacji na żywo. Zespół Małe Instrumenty zaprezentował się z jak najlepszej strony. Ich inwencja twórcza i pomysłowość w interpretowaniu obrazów Wilczyńskiego okazała się bardzo trafna. Do tej pory nie miałam okazji jeszcze usłyszeć tego przedziwnego projeku na żywo (dla niewtajemniczonych: Małe Instrumenty to grupa muzyków grająca na zabawkach i miniaturowych urządzeniach oraz przedmiotach), tym bardziej ciekawa byłam w jaki sposób się zaprezentują.

Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia, uwagę publiczności przykuwały porozstawiane na kilku stolikach zabawki, grzechotki, dzwonki, bębenki i inne kolorowe instrumenty, które ledwo mieściły się na tej przestrzeni. Zastanawiałam się czy aby na pewno wszystkie one są niezbędne (a było ich tam kilkadziesiąt, jak nie więcej), jednak żaden chyba nie został pominięty podczas prezentacji. Intrygujące, że z tak malutkich i niepozornych przedmiotów, mogą powstawać niesłychane wręcz dźwięki - muzyka wykreowana przez zespół zbudowała niesamowitą atmosferę, przenosząc zebranych w zupełnie inny świat. Wzajemne inspiracje rysownika i muzyków zaowocowały wyjątkowym, nieuchwytnym, efemerycznym nastrojem, który wprowadził mnie w przyjemny stan świadomości. Chłonęłam wszystko, na czym tylko zdołałam skupić uwagę, i w końcu nie wiedziałam czy skoncentrować się bardziej na telebimie z rysunkami, czy - jako muzyk - na instrumentalistach i tym w jaki sposób wydają te czarowne dźwięki. Wszystko co się działo było bardzo inspirujące i natchnione.

Do tej pory miałam okazję uczestniczyć w kilku pokazach filmów wraz z improwizacją muzyczną na żywo. Jednak performance Wilkanoc 7, okazał się czymś więcej niż tylko tego typu przedsięwzięciem. Doznania były silniejsze, a i muzyka bardzo trafnie dobrana - w moim mniemaniu, właściwie interpretująca to co działo się na ekranie. Jeśli więc będziecie mięli okazję zobaczyć Wilkanoc, nie zastanawiajcie się długo - na pewno nie będziecie żałować.

--------------------------
http://www.wilkwilk.pl/ - strona Mariusza Wilczyńskiego, na której można obejrzeć kilka jego filmów
http://www.maleinstrumenty.pl/
http://www.myspace.com/maleinstrumenty
http://www.uwolnijmuzyke.pl/male-instrumenty
--------------------------

poniedziałek, 16 lutego 2009

Kamp! - “Thales One” EP



Na pierwszym wydawnictwie zespołu Kamp! znajdują się jedynie 4 utwory plus jeden remiks. Wiadomo, że to EPka, ale i tak to zdecydowanie za mało! I na tym zaprzestanę wymienianie wad, bowiem debiutancki materiał Kamp! jest jedną z ciekawszych polskich propozycji muzycznych, które wpadły mi ostatnio w ręce.

Jak możemy dowiedzieć się ze strony ich net-labelu, członkowie Kamp! fascynują się różnymi gatunkami elektroniki. W ich utworach “electro miesza się z tech-dubem, dance punk z IDM-em, a niemiecka elektronika eksperymentalna - z french house’m”. Te dość rozległe zainteresowania zaowocowały nadzwyczaj atrakcyjną muzyczną miksturą.

I tak: słuchając “The Crusader” czy “Zen Garden”, skojarzenia od razu prowadzą do francuskiej sceny elektronicznej, z Daft Punkiem oraz Justice na czele. Z kolei w”Cosmological” czy “Tristesse Royale” przeważa nastrój “trochę bardziej soft”, te dwa utwory sprawiają wrażenie zainspirowanych twórczością spod znaku Junior Boys albo Röyksopp.

W każdym razie, czerpiąc od najlepszych, wychodzą na tym co najmniej nieźle. Żywię nadzieję, że niedługo staną się znani nie tylko w Polsce, ale i w Europie (albo jeszcze dalej!). W porównaniu do zagranicznych zespołów, naprawdę nie mają się czego wstydzić. Również na żywo, mimo niezbyt długiej praktyki, potrafią zagrać tak, że “ogień z d…” ;).

Chillout, house, electro, pop - słuchając takiej mieszanki głowa machinalnie podryguje, a nogi same rwą się do tańca. A przesłuchawszy całej EPki, ma się ochotę na jeszcze i jeszcze… 20 minut z Kamp! mija zdecydowanie za szybko. Na szczęście członkowie zespołu mają w planach wydanie kolejnej, tym razem instrumentalnej EP już wiosną. Trzymamy za słowo!

!!! na koniec ważna informacja: “Thales One” do ściągnięcia ZA FREE ze strony: http://brennnessel.pl/

+ garść przydatnych informacji:


- Kamp! tworzy 3 muzyków: Radek Krzyżanowski (znany z projektu Le Visage) - klawisze, kontrolery, beat, produkcja; Tomek Szpaderski (aka 19th century gentelman) - klawisze, gitara, wokal; Michał Słodowy - beat, kontrolery,

- powstali w 2007 r., a debiutowali w październiku 2008 r., entuzjastycznie przyjętym występem w poznańskim klubie Cafe Mięsna,

- wykonali remiks utworu “Mężczyźni bez amunicji” Cool Kids of Death, który trafił na limitowane wydawnictwo winylowe - “Ytrapretfa”,

- zespół Kamp! był nominowany do Miazgi (nagrody przyznawanej przez niezależny magazyn muzyczny PULP) w kategorii “odkrycie roku 2008″,

- niedawno grupa uruchomiła net-label Brennnessel (http://brennnessel.pl/), którego głównym zadaniem jest udostępnianie i promocja nowoczesnej muzyki elektronicznej.

--------------------------
http://www.myspace.com/kampmusik
http://www.lastfm.pl/music/Kamp!
http://www.youtube.com/user/kampmusik
http://brennnessel.pl/
--------------------------

poniedziałek, 2 lutego 2009

Bajzel w trasie.



Bajzel, Człowiek-Orkiestra, w ramach swojej trasy koncertowej, zawitał także do Łodzi. Jego występ w Łodzi Kaliskiej z pewnością można zaliczyć do udanych. Ja mam jednak teraz dylemat: jak napisać o koncercie, który niekoniecznie mnie namówił, a który (wnosząc po reakcji publiczności) był faktycznie dobry?

Postać Bajzla, jako muzyka samowystarczalnego (kompozytor, aranżer i wykonawca w jednym), to swoisty ewenement. Dodać trzeba - jedyny wykonawca, bowiem na scenie podczas koncertu występuje tylko on sam (i jego gitara).

O ile odsłuchiwane z krążka piosenki nie brzmią szczególnie zachęcająco, o tyle podczas koncertu ich autor nadrabia ten niedosyt ekspresją i zaangażowaniem. Przeszkadzać może jedynie toporny i na dłuższą metę zbyt monotonny podkład perkusyjny, wygenerowany z samplera. Przy tego typu muzyce, jaką prezentuje Bajzel, zabrakło mi na scenie “żywych” instrumentów. Słysząc bogaty aranż i widząc jedynie człowieka z gitarą, jego występ wydał mi się po prostu nienaturalny. Rozumiem jednak, że taki a nie inny sposób prezentacji jest zamierzony.

Zastanawiałam się też, czy jedna persona będzie potrafiła skupić na sobie całkowitą uwagę publiczności przez cały koncert. Okazało się, że nie stanowiło to większego problemu. Postać Bajzla jest na tyle absorbująca, iż ciężko nie obserwować jego poczynań na scenie. Utwory swoje wykonuje z entuzjazmem i autentycznym przejęciem (wystarczy popatrzeć na mimikę twarzy).

Czegoś mi jednak w tym koncercie zabrakło. Im dłużej na nim siedziałam, tym coraz trudniej było mi zapanować nad znużeniem. No właśnie - siedziałam. Ktoś chyba nie przesłuchał płyty przed koncertem i w efekcie miejsce pod sceną zastawione było stolikami. Ta okoliczność przeszkadzała mi chyba najbardziej - ewidentnie energetyczna muzyka Bajzla nie nadaje się do słuchania na siedząco.

Niemniej jednak koncert Człowieka-Orkiestry uważam za ciekawe doświadczenie. Podoba mi się jego pomysł na promocję swojej twórczości - fakt, że wszystko robi sam, zasługuje na uznanie.


--------------------------
http://www.fama.fn.pl/ - oficjalnie
http://www.myspace.com/bajzel - terminy najbliższych koncertów tutaj
http://www.uwolnijmuzyke.pl/bajzel-bajzel - recenzja płyty “Bajzel”
http://www.uwolnijmuzyke.pl/bajzel - wideowywiad
http://www.uwolnijmuzyke.pl/utwor-dnia-33 - “Bull Shit” piosenką dnia
--------------------------

niedziela, 1 lutego 2009

Excessive Machine - “Another EP”



Bibosze (ostentacyjnie jawni w dodatku -> patrz MySpace). Nie kryją się z tym, że na próby zespołu przychodzą głównie w celu spożycia napojów wyskokowych. Mogę się założyć, że nazwa zespołu powstała właśnie przy okazji zakrapianego “czymś mocniejszym” spotkania. [Dla niewtajemniczonych: Excessive Machine wzięta jest z filmu klasy wątpliwej, czyli B, pt. “Barbarella” -> patrz MySpace-> Wpływy]

Etymologia nazwy już jest znana, czas zająć się muzyką. Panowie jako Excessive Machine debiutują krążkiem “Another EP”, jednak tak naprawdę debiutantami nie są. Remek Zawadzki zajmuje się perkusjonaliami w zespole Afro Kolektyw. Bracia Paweł i Piotrek Zalewscy z kolei udzielają się w zespołach muzyki dawnej, grając na instrumencie zwanym viola da gamba [przodek wiolonczeli i kontrabasu]. Nie są to więc leszcze, o nie!

Czego więc możemy spodziewać się po “klasycznie wykształconych pijaczkach”? Radosnego pop-rocka z elementami funku i odrobiną liryzmu niekiedy. Otwierający EP-kę numer “Knowsless” to dowcipnie zaaranżowana piosenka mówiąca o tym, jak potężne wrażenie może wywołać na mężczyźnie kobieta:

“When she moves she knows she wakes me up & turns me on,
When she moves she knows she has my eyes and has my brain.
When she moves she knows she has a victim has a slave,
When she moves she knows I’m paralized, I’m paralized.”

Chwytliwa melodia, wkręcający tekst - odkąd usłyszałam po raz pierwszy, podryguję i podśpiewuję!

Reszta płyty utrzymana jest w podobnym, choć już nie tak skocznym jak “Knowsless” charakterze. Są też dwa bardziej liryczne fragmenty “Under” i “Try To Be” (przy czym zdecydowanie te żywsze utwory wypadają lepiej). Panowie śpiewają na głosy, co jest niewątpliwym ich atutem. Mimo że wspominali o tym w wideowywiadzie, nie dostrzegłam w muzyce jawnych inspiracji twórczością pani Reginy Rolskiej. Nie wiem czy jest to powód do radości, czy do smutku - pani Regina niewątpliwie wielką postacią była… A może na longplayu się te nawiązania pojawią?

Jak widać, pod wpływem muzyki Excessive Machine, także i mnie udziela się dowcipkowanie. Jeśli macie więc ochotę na odrobinę zawadiackiego, zabawnego, rockowo-popowego grania, zachęcam do posłuchania “Another EP”.

--------------------------
http://www.uwolnijmuzyke.pl/excessive-machine - wideowywiad
http://www.myspace.com/excessivemachine - do przesłuchania kilka utworów
--------------------------