poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Relacja: Tigercity w Krakowie


Kto by pomyślał, że na pierwszą trasę koncertową po Europie zespół Tigercity zawędruje tylko i wyłącznie do Polski, serwując nam od razu trzy koncerty pod rząd? Szum wokół zespołu w kraju nad Wisłą nie miał porównywalnego odniesienia w innych zakątkach Europy. Zrozumiałe więc - Tigercity po prostu nie mogli pominąć Polski w swoich koncertowych planach. Nikt się chyba jednak nie spodziewał, że ziszczą się one tak szybko.

Muzyka Tigercity prezentuje się na żywo nie mniej atrakcyjnie niż w dopieszczonych aranżacjach z krążka. Co prawda, na debiutancki longplay przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka miesięcy, jednak ci, którym udało się dotrzeć na koncerty, częściowo mogli zaznajomić się już z nowym materiałem, przedstawionym obok dobrze znanych piosenek pochodzących z EPki “Pretend Not To Love”.

Krakowski koncert zaczął się z godzinnym opóźnieniem. Zanim publiczność doczekała się gwiazdy wieczoru, na scenie pojawił się Renton. Zwarte, melodyjne piosenki, zagrane z energiczną werwą, poderwały większość siedzących pod ścianą ludzi, co świadczy o tym, że organizatorzy dobrze zrobili wybierając ten zespół jako support.

Wiadomo było jednak, że wszyscy z niecierpliwością czekają, aż na scenę wkroczy czwórka z Nowego Jorku. W końcu, około 22, muzycy Tigercity wyjrzeli zza kotary i rozpoczęli swój show. Muszę przyznać, że w lekką konsternację wprawił mnie imidż zespołu (ciemne barwy, koszule w kratę, ogromne wisiory, długie włosy, tudzież ich brak zrekompensowany nadmiarem zarostu). Gdybym nie zapoznała się wcześniej z muzyką zespołu, to po tym, co zobaczyłam, spodziewałabym się bardziej grunge’owego czy mocno rockowego grania, aniżeli syntezatorowo-gitarowych, tanecznych numerów.

Nie pamiętam dokładnie kolejności, ale na pewno tego wieczoru zabrzmiało wszystko z “Pretend Not To Love”, piosenki z nadchodzącego albumu udostępnione na MySpace grupy, a także kilka nowych, nieznanych jeszcze utworów. Wokal Billa Gillima zrobił na mnie nie mniejsze wrażenie niż jego bujna broda. Zarówno w normalnym rejestrze, jak i w falsecie, głos jego brzmiał pewnie i czysto (również w duecie z gitarzystą). Publiczność natomiast znakomicie odebrała koncert. Na zakończenie każdego z utworów pojawiały się gromkie brawa, którymi udało się też wywołać muzyków na bisy (aż dwa!).

Bez wątpienia Tigercity to zespół, który zasługuje, by stać się “the next big thing” w muzycznym świecie. Udowadnia to świeżo brzmiącymi, przebojowymi piosenkami oraz koncertami stojącymi na wysokim wykonawczym poziomie. Z chęcią obejrzałabym ich na żywo jeszcze raz, mam więc nadzieję, że nie zapomną odwiedzić Polski po wydaniu debiutanckiego krążka.

--------------------------

http://www.myspace.com/tigercity

http://www.lastfm.pl/music/Tigercity

http://www.youtube.com/watch?v=AFmeOQAnbmA - a tak było w Poznaniu


--------------------------

środa, 8 kwietnia 2009

Al Foster w Wytwórni



Miles Davis, w swojej autobiografii napisał o nim, że “potrafi nadać rytm pod każdego i trzymać go przez całą wieczność”. Światowej sławy perkusistę jazzowego, można było posłuchać niedawno na koncercie w Wytwórni Toya Studio w Łodzi, gdzie wystąpił ze swoim kwartetem.

Zespół Ala Fostera znakomicie czuje się w klimatach smooth oraz fusion jazzu. Muzycy przedstawili w głównej mierze materiał z najnowszej płyty “Love, Peace And Jazz”. Nie zabrakło też znanych standardów, takich jak “Central Park West” z repertuaru Johna Coltrane’a czy “Watermelon Man” Herbiego Hancocka - utworu, który każdy szanujący się jazzman posiada w swym repertuarze.

Pomimo dość sędziwego wieku, Al Foster zaprezentował wspaniałą formę. W końcu jest jednym z najlepszych i najbardziej znanych jazzowych perkusistów, a to zobowiązuje. Dał się też poznać jako ciepły i dowcipny człowiek, zagadując w przerwach pomiędzy utworami do wypełnionej po brzegi sali i opowiadając zabawne anegdoty. Podczas koncertu uśmiech z jego twarzy nie zniknął nawet na chwilę.

Foster znany jest głównie jako “perkusista Milesa Davisa”. O ile współpraca z geniuszem trąbki pomogła mu w zrobieniu kariery, o tyle w tej chwili to on sam promuje swoim nazwiskiem młodych, obiecujących muzyków. Jednym z nich jest saksofonista Eli Degibri, na którego z pewnością warto zwrócić uwagę.
--------------------------

Al Foster

http://alfosterjazz.com/

http://www.myspace.com/alfosterquartet


Eli Degibri

http://www.degibri.com/
http://www.myspace.com/elidegibri
--------------------------